Często słyszę opinie, że świat jest urządzony według męskich zasad. To przytłaczający patriarchat, w którym kobiety dopiero dochodzą należnych im praw, często jednak przegrywają swoją walkę, co je przygniata i frustruje.
Rzeczywiście udział kobiet w życiu publicznym, tych na najwyższych szczeblach władzy – czy to w polityce, czy także na przykład w zarządach firm jest dużo mniejszy od oczekiwanej średniej, czyli mniej więcej połowy. Z czego to wynika – poza swego rodzaju tradycją? Przykład Angeli Merkel wskazuje, że kobieta w demokratycznym kraju może sięgnąć po najwyższe stanowisko i dobrze sobie radzić w rządzeniu olbrzymim krajem. W negocjacjach podczas różnych szczytów wspólnoty europejskiej prezentowała zawsze bardzo twarde stanowisko. Często okazywało się, że w słynnym duecie Merkozy to ona, hm, przepraszam za seksistowskie określenie, nosiła spodnie.
Innym przykładem twardej negocjatorki była Margaret Thatcher. Po podjęciu decyzji o zamykaniu nierentownych kopalń nie ugięła się pod presją protestujących górników. Zdaje się, że kilku zmarło prowadząc strajk głodowy, a Żelazna Dama pozostała niewzruszona.
Jednak są to mimo wszystko wyjątki. Myślę, że dobrym przykładem pewnych różnic w podejściu do negocjacji stosowanym przez mężczyzn i kobiety było ćwiczenie, które wykonywaliśmy na biznesowym szkoleniu jakieś trzy lata temu. Byliśmy w kilkunastoosobowej grupie, mniej więcej po równo Pań i Panów. Towarzystwo międzynarodowe, trener z dużym doświadczeniem, jak sam to określał ‘multi-kulti’.
Uczestnicy zostali podzieleni na pary, mieliśmy pary mieszane damsko-męskie, dwie czysto męskie oraz dwie – kobiece. Zadanie polegało na przygotowaniu się do negocjacji i poprowadzeniu ich według założonego scenariusza. Chodziło o zabezpieczenie i zakup dla potrzeb własnej firmy bardzo rzadkiego i cennego surowca. Jedna osoba z pary miała być przedstawicielem firmy, która z tego surowca miała wyprodukować szczepionkę przeciwko rzadkiej odmianie różyczki, której epidemia właśnie zaczęła rozwijać się wśród kobiet w jednym z krajów (bardzo groźne powikłania w ciąży). Szczepionka była opatentowana, jej produkcja miała przynieść firmie duże zyski. Druga osoba potrzebowała tej substancji do wyprodukowania środka neutralizującego broń chemiczną. Zapasów tego surowca nie wystarczyłoby dla obu stron, więc przedstawiciele firm, dysponujący ograniczonymi budżetami mieli się spotkać nieoficjalnie, aby wybadać swoje stanowiska, ewentualnie nakłonić, czy też wprost przekupić drugą stronę do rezygnacji z zakupu.
W parach męskich negocjacje te przebiegały w sposób charakterystyczny dla facetów – z dążeniem do zdominowania przeciwnika, ale przy ustalaniu jakiś konkretnych zasad – ja tobie daję to i to, ty w zamian rezygnujesz z kontraktu, rozumiesz? OK.! W zespołach mieszanych – wyglądało na to, że to mężczyźni wymyślali i wdrażali przynajmniej zasady prowadzonych negocjacji – kobiety albo się na nie zgadzały, albo nie. Natomiast najciekawiej wyglądało spotkanie dwóch Pań. Jakoś bardzo szybko jedna drugiej opowiedziała o tej strasznej, cholernej różyczce, która za moment zdziesiątkuje populację kobiet, ta druga odpowiedziała, że przecież to straszne i nie można do tego dopuścić i nie tylko sama nie będzie stawała do zakupu surowca, ale namówi zarząd swojej firmy do wsparcia produkcji szczepionki. No pięknie… Trenerowi opadły ręce.
Czy to nie byłoby piękne jednak? Porozumienie ponad żądzą zysku za wszelką cenę. Praca dla wspólnego dobra. Życie i zdrowie ponad kapitał, dążenie do harmonii. Czy to kiedyś może nastąpić? Raczej nie na tych zasadach, które mamy dzisiaj – Angela Merkel realizuje mimo wszystko twardą, niemiecką i męską politykę. Z drugiej strony, wydaje mi się, że obserwujemy swego rodzaju bankructwo męskiego świata zasad. To dążenie do uzyskania władzy i jej utrzymywania przez przekupywanie na wielką skale dużych grup społecznych spowodowało ogromne deficyty w budżetach państw. Maksymalizacja zysków, wymyślanie coraz bardziej skomplikowanych instrumentów finansowych (trudno mi sobie wyobrazić, że to kobiety wymyślały wszystkie opcje, swapy, umowy forwardowe) doprowadziło do ciągle rozlewającego się kryzysu finansowego. To wszystko przecież się rozlatuje, czy do utrzymania systemu wystarczy jeszcze zadłużenie naszych wnuków, czy nastąpi jakiś niewyobrażalny dziś przełom i zwrócenie się ku prawdziwym wartościom? Nie wiem, po prostu nie wiem.
Jarek